12.03.2015

Rozdział 8

Nieproszeni Goście
To było niesamowite uczucie, ale jednocześnie przerażające. Powili jednak odzyskiwałam wszystkie zmysły, ostatnim oczywiście musiał być słuch. Usłyszałam w korytarzu jakiś hałas, a gdy do moich uszu dobiegł głos. Spojrzałam w tamtą stronę.


- Nie przeszkadzamy.- powiedział zimno Cam.

 Za nim stała pozostała trójka Przestraszona wyrwałam rękę z uścisku Jack’a. Zawstydzona zaczęłam jeść zimne już śniadanie. Nie miałam zamiaru podnosić głowy z nad talerza nie chciałam, aby zobaczyli moje rumieńce. Ale głos Jack’a sprawił, że musiałam na niego spojrzeć. 

 - Oczywiście, że nie. Katrin i ja właśnie zajadamy się śniadaniem. – powiedział obojętnie. Jakby nic się nie wydarzyło. A to parszywy gnojek. Skora tak, zgoda, ale będziemy grać po mojemu. Dotknij mnie tylko palcem a ci go odgryzę. Pomyślałam wściekła. Pozbierałam się do kupy i spojrzałam na Cama.

 - Dokładnie. Niestety twój brat jest marnym kucharzem. Nie miałam zamiaru tego jeść, więc próbował wcisnąć mi widelec do ręki.- powiedziałam obojętnie.

- Serio Jack nawet mój wilk by tego nosem nie ruszył.- Dodałam, marszcząc nos. 

Obserwowałam Jack’a na jego reakcję na moje słowa. Jakiś cień przeszedł przez jego twarz jednak nie zdążyłam zinterpretować, czy był zły, a może zraniłam jego pokręcone uczucia. Tak naprawdę nie wiedziałam czy w ogóle, coś do mnie czuję. Jego zachowanie strasznie mnie frustrowało. Nie miałam ochoty z nim jednak o tym dyskutować. Wstałam od stołu i wyrzuciłam całe śniadanie do śmieci. Robiłam to z wielkim bólem serca, bo jajecznica była przepyszna. A ja byłam głodna jak,wilk.

 Wracałam na swoje miejsce z uniesioną głową, byłam z siebie tak dumna, że omal się nie uśmiechnęłam. Usiadłam zadowolona i zaczęłam sączyć powoli kawę, z niej nie mam zamiaru zrezygnować w tej chwili jest mi niezbędna. Przez cały czas czułam na sobie ich wzrok, jakby próbowali doszukać się podstępu. Gdybym nie była tak dobra ukrywaniu uczuć możliwe, że nie dali by się nabrać na ten pokaz. 

 - Czego? – warknęłam na Jack’a, już nie mogłam znieść tej ciszy.

- Tak w ogóle, co wy tu wszyscy robicie?- zapytałam pozostałych. Naprawdę byłam tego ciekawa.

 Zanim jednak doczekałam się odpowiedzi wszyscy spojrzeli na Jack’a. Z ich reakcji wywnioskowałam, że czekają na pozwolenie od Jack’a. Zirytowana zmarszczyłam brwi i odstawiłam głośno kubek. Zwracając tym samym na siebie uwagę.

 -Proszę. Zamieniam się w słuch. – powiedziałam spokojnie. Miałam ogromną ochotę spojrzeć na Jack’a, ale świadomość, że pożera mnie wzrokiem z pewnością mi wystarcza. 

 -Nie powiedziałeś jej Jack? – zapytał zdziwiony Simon. 

 Spojrzałam na niego, gdy tak stoi obok siostry podobieństwo między nimi jest uderzające. Może, dlatego polubiłam ta dwójkę, jako pierwszych. W ich oczach dostrzegłam szczerość i nie wyglądają tak groźnie jak pozostała trójka. Postanowiłam, więc rozmawiać tylko z nimi. 

-O, czym mi nie powiedział?- Zapytałam grzecznie. Spojrzał na mnie a jego wzrok złagodniał i otworzył usta, aby mi odpowiedzieć, ale jego przyjaciel go ubiegł. 

 -O tym, że masz się pakować, bo wyjeżdżamy przed południem.- powiedział Cam i usiadł koło brata. 

Uznałam to za żart, więc zaczęłam się śmiać jak wariatka. Naprawdę mnie rozbawił, nie mogłam się opanować. Zdałam sobie sprawę, że nikt prócz mnie się nie śmieje. Więc się opanowałam. Wypuściłam głośno powietrze. Wiedziałam, co odpowiedzieć, ale po prostu nie mogłam wydusić z siebie słowa. Wzięłam porządny łuk kawy, gdy odstawiałam kubek nie spuszczałam wzroku z Cama. 

-Nie.- powiedziałam twardo. Głosem nieznającym sprzeciwu.

 Obserwowałam reakcje Cama. Jednak on tylko uśmiechnął się i mrugnął do mnie. Zbita z tropu gapiłam się na niego z uniesionymi brwiami. Nie tego się podziewałam, raczej, że na mnie nakrzyczy albo przerzuci przez ramie jak jakiś neandertalczyk i wyniesie z mieszkania. Najwidoczniej moja mina go rozbawiła, bo uśmiechnął się jeszcze bardziej. Przez to wszystko nie zauważyłam, kiedy wziął moją kawę. Upił łyk i odstawił na swoje miejsce.

 - Hej, to moje.- trzepnęłam go w dłoń. Uśmiechnął się łobuzersko i rozsiadł się wygodniej na swoim miejscu. 

 - Nigdzie z wami nie jadę.- Odezwałam się tym razem do Jack’a.- Nie minęła nawet doba od śmierci Amii, a wy już chcecie mnie wywieść. Nawet nie wiem dokąd.- powiedziałam sfrustrowana.

 -Rozumiem, ale..- zaczął Jack. 

 - Nie, ty właśnie nie rozumiesz – przerwałam mu.- Jeszcze tyle muszę zrobić, tyle przygotować.- pokręciłam głową ze złością.- Ona miała tylko mnie- powiedziałam łamiącym głosem.- A ja miałam tylko ją.- wyszeptałam. 

 Nikt się nie odzywał, pewnie nie chcieli mnie jeszcze bardziej denerwować. A ja byłam im za to wdzięczna. Gdyby zaczęli mnie pocieszać rozpłakałabym się i nie wiem czy zdołałabym pozbierać się tak szybko. Jednak niedane mi było długo posiedzieć w milczeniu.

 - Nie musisz się niczym martwic Kat.- odezwała się ruda. Spojrzałam się na nią nie wiedząc, o co jej chodzi. 

-Wszystko załatwiliśmy. Poinformowałam waszych znajomych, pastor też załatwiony. To będzie skromna ceremonia. Za dwa dni wszystko będzie po wszystkim- uśmiechnęła się ciepło. 

 Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Jestem jej za to naprawdę ogromnie wdzięczna nie wiem czy dałabym sobie z tym wszystkim radę. Ale z drugiej strony, miałam nadzieje, że zdobędę parę dni na sprawdzenie ich i na poukładanie wszystkiego w głowie.

 - Dziękuje- powiedziałam szczerze.

 Pokiwała tylko głową. Choć zdawałam sobie sprawę, że nie kierowała się tylko dobrym sercem. Dobrze wiedziała, że nie wyjadę z nimi dopóki nie załatwię wszystkich spraw.

 - Jest jeszcze coś- odezwał się cicho Alex.

 Spojrzałam na niego, wzrokiem mówiącym, „co znowu?” Jednak on milczał. Rozglądał się po pozostałych szukając jakiegoś wsparcia, ale ich miny mówiły jasno „ zacząłeś, więc to skończ”. W końcu spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego zachęcającą, na co on tylko głośno westchnął. 

 - Chodzi o to, że policja zaczęła węszyć wokół sprawy śmierci twojej przyjaciółki.- mówił powoli, ostrożnie dobierając słowa.

- Musieliśmy coś powiedzieć policji, aby zostawiła cię w spokoju.- przerwał na moment. 

– Powiedzieliśmy im, że Amanda popełniła samobójstwo. Wybacz, ale inaczej nie dali by ci spokoju. Zaczęliby szukać sprawcy, co prowadzi do przesłuchań, do tego dochodzą media, zaczęliby się tobą interesować. A tego chcemy uniknąć. Niech wrogowie myślą, że nie żyjesz to daję nam przewagę. 


 Słowa wylatywały się z niego jak z karabinu. Jedyne, co zapamiętałam z tego monologu to jedno słowo „samobójstwo”. Gapiłam się na niego z otwartą buzią. Jak oni mogli powiedzieć coś takiego, przecież nikt im nie uwierzy w tą bzdurę. Prócz policji oczywiście. 

 Skoro policja nie zna prawdy, jak moją mi pomóc znaleźć sprawcę. Byłam na nich wściekła. Oh, no jasne przecież sami powiedzieli, że zabójca nie jest człowiekiem. Więc policja na nic by mi się zdała. Ale i tak byłam na nich zła, nie mieli prawa oczerniać tak mojej przyjaciółki.

 -Nie mieliście prawa. – warknęłam

 -Masz racje nie mieliśmy.- odezwał się Cam przepraszająco - ale musimy cię chronić. Za wszelką cenę. 

 -A tą ceną musiał być honor mojej przyjaciółki. –prychnełam ze złością.

 -Nie obchodzi nas nikt prócz ty i twoje bezpieczeństwo- powiedział Jack ze stanowczością w głosie- więc przestań marudzić. 

 -Ja marudzę? –zapytałam zdziwiona.

 – Jesteś bezczelny. Za kogo ty się uważasz? Nie masz prawa tak mówić!- krzyknęłam

 -Otóż mam Aniołku. – powiedział słodko, aż mnie zemdliło.

- Za dwa dni od razu po pogrzebie, wyjeżdżamy a ty razem z nami. Więc radzę abyś była spakowana, bo nie będziesz miała na to czasu.

- Z każdym słowem jego twarz była bliżej moje. Dzieliły nas już tylko kilka centymetrów.

 -Wynocha.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

 Uniosłam dłoń, aby go spoliczkować. Jednak był szybszy i zatrzymał moją rękę w mocnym uścisku. Gdy ścisnął mocniej mój nadgarstek, syknęłam z bólu.

 -Jack! - krzyknął Cam. 

-Puści ją Jack, robisz jej krzywdę.- wrknęła na niego Iw.

 Za sobą słyszałam warczenie wilka, mimo to Jack ani drgną. Odczuwałam straszliwy ból w ręce, pomimo to trzymałam się twardo. Nie mogłam pozwolić sobie, aby ujrzał w moich oczach ból czy strach. Mogłabym użyć mocy, jednak nie czułam takiej potrzeby. Czekałam uparcie na jego ruch.

 - Jack, pogarszasz tylko sytuacje- skarcił go brat. 

- Cam ma rację chcemy, aby nam ufała. A ty wszystko psujesz.- odezwał się z wyrzutem Alex.

 Po jego zaciśniętych ustach widziałam, że z całych sił stara się nie odezwać. Po chwili poczułam, że jego żelazny uścisk zelżał. Musiał ujrzeć w moich oczach ulgę, bo uśmiechnął się drapieżnie. Wyswobodziłam nadgarstek i usiadłam wygodniej na krześle pocierając bolące miejsce. Będzie mega siniak- pomyślałam. 

 -Jesteś idiotą Jack- powiedzieli chórem Iw i Alex. 

 Zaczęli się przekrzykiwać jeden przez drugiego. Nie miałam zamiaru brać udziału w tej durnej kłótni. Moją uwagę przykuł ich przyjaciel. Od kiedy weszła tu pozostała czwórka on jednak nie wypowiedział ani jednego słowa. Co było jeszcze bardziej irytujące przez cały ten czas czułam, na sobie jego wzrok.

 Otworzyłam buzie, aby się do niego odezwać, ale po chwili ją zamknęłam. Przyszedł mi do głowy lepszy pomysł. Spojrzałam na bliźniaków i braci, dalej się kłócili. Zapomnieli o moim istnieniu, co było mi na rękę. Znów spojrzałam na mojego obserwatora, gdy się uśmiechnął i kiwnął mi głową wiedziałam, że mnie zrozumiał. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna, uśmiechnęłam się szczerze i ostrożnie zeszłam z krzesła. 

Wyszłam już z kuchni spojrzałam jeszcze przelotnie na moich gości. W dalszym ciągu byli zajęci sobą. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w głąb korytarza. 

Ubrałam szybko buty płaszcz. Spojrzałam na Shadow’a , który czekał już przy drzwiach. Jeszcze tylko torebka i klucze. Gdy upadły na podłogę z głośnym brzdękiem stanęłam w bez ruchu. Nasłuchiwałam czy nikt nie usłyszał jak hałasuję. Szczęście jednak mi dzisiaj dopisuję. 

 Podniosłam ostrożnie kluczę i w tym samym momencie poczułam lekki podmuch. Zmarszczyłam brwi, nie przypominam sobie abym gdziekolwiek otwierała okna. Nie ważne. Pomyślałam. Ostrożnie się wyprostowałam, spojrzałam za siebie, ale nikogo za mną nie było. Gdy odwróciłam się w stronę wilka pisnęłam przerażona. Przede mną stał Cam z drapieżnym uśmieszkiem.

 - Wychodzisz gdzieś skarbie?- zapytał grzecznie.

Witajcie moi kochani czytelnicy, jeśli ktoś tu jeszcze jest. Znów muszę prosić was o wybaczenie o tak długą nieobecność. Ale nie byłam wstanie zrobić tego wcześniej. Do tego dochodzą zaległości w czytaniu waszych blogów. Postanowiłam, więc dokończyć szybko rozdział i zacznę czytać zaległe rozdziały, a nazbierało się tego sporo.Co do rozdziału to za wiele się w nim nie dzieje, dlatego że chce was wprowadzić w świat Katrin małymi kroczkami. Ale w dziewiątym postaram się dodać trochę akcji.
Buziaki Patra.

4 komentarze:

  1. Tak jak obiecałam, nadrobiłam wszystkie zaległości i bardzo mi się podoba! Historia Kat jest ciekawa i wciągająca, chociaż na razie nie wiemy zbyt dużo. :D Do tego lekko się czyta, a to też duży plus! ;)

    Wyłapałam kilka błędów ortograficznych i literówek, do tego zastanawia mnie odwrócona kolejność dodawania rozdziałów... Dlaczego 9 jest szybciej niż 8? :D Czy może to blospot płata jakieś figle? :D
    Dodaje Twój blog do 'linków' i gdybyś mogła informuj mnie o nowych rozdziałach. :*

    ps. Co do mojej matury, to zdaję ją na tych samych zasadach co Ty. :D Jestem tym szczęśliwym, ostatnim rocznikiem 95, który zdaje starą maturę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tej kolejności to majstrowałam coś przy 8 i zamiast zapisać usunęłam go :/ Wiec gdy go wstawiłam 9 już była i tak wyszło :/
      O to fajnie, słyszałam że nowy polski będzie trudniejszy. To masz szczęście jeszcze raz powodzenia i dziękuję za komentarz. Oczywiście dam ci znak :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. "- Nie przeszkadzamy.- powiedział zimno Cam." nie powinno być kropki, bo czasownik po myślniku.
    "Za nim stała pozostała trójka Przestraszona wyrwałam rękę z uścisku Jack’a. " - brak kropki.
    "- Serio Jack nawet mój wilk by tego nosem nie ruszył.- Dodałam, marszcząc nos. " tu też wydaje mi się, że skoro jest czasownik, to bez kropki w dialogu i z małej litery powinno być.
    "Obserwowałam Jack’a na jego reakcję na moje słowa." - obserwowałam reakcję Jacka na moje słowa. Ps. Jack, Jacka, Jackowi. Jeśli mamy samogłoskę na końcu, wtedy odmieniamy po apostrofie imię. Np. Wayne, Wayne'a, Wayne'owi.
    "Nawet nie wiem dokąd.- powiedziałam sfrustrowana." - znowu.

    To wredne z ich strony, że chcieli zabrać Kat, gdy jej przyjaciółka została zamordowana... Ale dobrze, że chociaż o pogrzebie pomyśleli i mam nadzieję, że dotrzymają słowa z jej wyjazdem po ceremonii, a nie uprowadzą ją, żeby jak najszybciej udać się tam, gdzie chcą.
    Jack zachował się jak szczeniak. Zadać kobiecie ból? Co miał w tym na celu niby? Nastraszyć ją, w rzeczywistości traktuje ją jako, nie wiem... Flirtuje. Śmieszkuje. Nie rozumiem tego chłopa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebawem zabiorę się za poprawki. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
      Co do Jacka, często będzie miał takie zmiany nastroju w stosunku do Kat, serce mówi mu co innego i rozum ma też swoje zdanie a to się równa dziwne zachowanie.
      Pozdrawiam i dziękuję bardzo za komentarz.

      Usuń

Na ile oceniasz mój blog :)

A ty co robisz ?

Obserwatorzy

Translate

Layout by Yassmine