PRZEZNACZENIA NIE ZMIENISZ
Dźgnęłam go
palcem w ramię i szybkim krokiem ruszyłam do szatni. Od rana tylko z nim
kłopoty, nic tylko mnie wkurza.
Otworzyłam jednym
szarpnięciem szafkę, wyciągnęłam z niej białą koszulkę i czarny fartuszek.
Przebrana już w strój spojrzałam na sweterek leżący przede mną. Na samym środku
była ogromna plama. Kawa, sok pomarańczowy przytknęłam nos do plamy nie byłam
pewna co tam jeszcze się znajdowało. Sok pomidorowy. Obrzydlistwo, kto piję
takie coś. Taka mieszanka nie zejdzie nigdy. Wkurzona wrzuciłam sweter do
szafki.
-Cholera jasna,
pieprzona plama- trzasnęłam drzwiczkami.
-Język kobieto-
skarcił mnie Jack.
Spojrzałam na niego
wściekła, już miałam mu nawtykać, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam.
Poprawiałam strój, udając przy tym, że jego tu nie ma. Opierał się niedbale o
ścianę i bacznie mnie obserwował. W tej pozycji wyglądał nonszalancko, moje
ciało w brew mojej woli zareagowało na jego spojrzenie. Na moje szczęście
jestem dobra w te klocki i nie dałam tego po sobie poznać.
-Aniele czy ty się rumienisz?- Cholera. Ignoruj
dalej Kat.
-Długo już tak tu sterczysz? – zbyłam jego
pytanie, udając przy tym że dopiero teraz go zauważyłam .- Podglądasz mnie?
-Kochanie jestem dżentelmenem- uniósł ręce w
geście obronnym- nie podglądałem cię. Daję słowo.
- Jaaasne..- skwitowałam jego odpowiedz.
Minęłam go bez
dalszej dyskusji, stanęłam za blatem i zaczęłam go wycierać. Było na nim tylko
kilka okruszków ale musiałam się czymś zająć, dopóki w pobliżu kręcił się Jack.
Zmarszczyłam brwi i na niego spojrzałam.
-Tak na marginesie, dlaczego stoisz za mną?
-Pilnuję cię.- powiedział bez ogródek.
-Niech ci będzie. Ale dlaczego musisz to robić z
tego miejsca? –zapytałam.
-Z tego miejsca łatwiej mi cię chronić.
-Chronić? Do cholery Jack, przed czym? Przed
ekspresem do kawy? czy ciasteczkami?- rzuciłam w niego ściereczką.- siadaj do
stolika. Równie dobrze możesz chronić mnie stamtąd.
-Dobrze już dobrze.- powiedział ze śmiechem i
usiadł w rogu kawiarni przy oknie.
Wróciłam do swojego
zajęcia. Wypucowałam do czysta blat, poukładałam równo ciasta i ciasteczka.
Również kubki do kawy ułożyłam równo. Sama nie wiem dlaczego robiłam to
wszystko, nigdy nie przejmowałam się tymi drobiazgami. No ale co muszę przecież
robić. Brit zerkała na mnie dziwnym wzrokiem, więc penie powinnam przestać, bo
inaczej uzna, że powinnam wrócić do domu. A ja w tej chwili właśnie potrzebuje
normalności.
-Kat, słońce co ty tu robisz? – odezwał się za
mną męski głos, a dokładniej mój kochany szef.
-Pracuję Frank.-.powiedziałam wyciągają okruszki
z gabloty.- chyba, że mnie zwolniłeś i zapomniałeś mnie o tym poinformować.-
odwróciłam się w jego stronę.
-Oczywiście, że tu pracujesz.- powiedział
szybko.- ale nie spodziewałam się ciebie tutaj dzisiaj. Sądziłem, że będziesz
chciała zostać w domu.
-Potrzebuje odrobinę normalność, na chwilę
zapomnieć.. – nie zdołałam dokończyć zdania bo głos mi się załamał.
- Wyciąganie okruszków z gabloty? To jest twoim
zdaniem normalne zajęcie Kat? Na pewno nie dla ciebie. – Odezwała się Brit.
Spiorunowałam ja wzrokiem. Nie wzruszona tym gestem poklepała mnie pocieszająco
w ramie i poszła do szatni.
-Już dobrze Kat.- odezwał się Frank - nam
również jej brakuję.- powiedział łagodnie.
Kiwnęłam tylko
głową, z mojego gardła i tak nie wydobył się żaden dźwięk, nawet jeśli bym
chciała. Uśmiechnęłam się aby dać mu znak, że wszystko w porządku, ale mój
wymuszony uśmiech go nie przekonał.
-Zgoda, jeśli będziesz źle się czuła w każdej
chwili możesz iść do domu.- powiedział i wrócił do swojego biura.
Odprowadziłam go
wzrokiem póki nie zniknął za drzwiami swego gabinetu. Westchnęłam głośno i
wróciłam do swojego zajęcia. Gdy się odwróciłam dostrzegłam Jacka stojącego
naprzeciw mnie przed ladą. Spojrzałam na zamówienie które zostawiła mi Brit
„dwie kawy z mlekiem i ciastko z kremem”.
Przygotowałam
zamówienie ale Jack i tak nie ruszył się z miejsca. Nie wytrzymałam i warknęłam
na niego.
- Czego?
- Chciałbym coś zamówić.- powiedział spokojnie
- Nie mogłeś tak od razu?- zapytałam wściekła
- Mogłem, ale lubię na ciebie patrzeć jak
pracujesz. –uśmiechnął się.- i widziałem, że to cię wkurzy. Jesteś taka słodka
jak się wkurzasz. –mrugnął do mnie i usiadł do stolika.
- Hej! Zaczekaj ! – Wrzasnęłam za nim, zwracając
tym samym na siebie uwagę wszystkich znajdujących się w restauracji, tylko nie
jego.
Co za palant nie
mógł mi powiedzieć co chce zamówić? Poszukałam wzrokiem Brit, właśnie odbierała
zamówienie od stolika który stał blisko Jack’a. Patrzałam z uporem na
koleżankę, czekając aż na mnie spojrzy. Gdy w końcu raczyła skierować na mnie
wzrok wskazałam jej głową Jack’a aby odebrała od niego zamówienie, bo ja
nie mam zamiaru tego robić. Zmarszczyła brwi nie wiedząc o co mi chodzi,
pokazałam palcem na chłopaka za nią potem udałam że lewa dłoń to jej notes a
palec wskazujący to długopis i przejechałam nim po dłoń. Po chwili zorientowała
się o co mi chodzi, postukała się w czoło długopisem dając mi do zrozumienia że
zgłupiałam. Zbyłam ją machnięciem ręki.
Gdy Brit podeszła
do jego stolika, ja z całych sił starałam się nie patrzeć w ich stronę. Za
każdym razem gdy chciałam wyjść za lady i pokręcić się koło nich, jakiś kretyn
podchodził po zamówienie. Z drugiej jednak strony dziękowałam bogu za tych kretynów.
Skończyłam
obsługiwać chyba dwunastego kre…. Em to znaczy klienta. Tak mi się przynajmniej
wydaje, że był to dwunasty a może dwudziesty? Sama już nie wiem, po dziesiątym
przestałam liczyć. A Brit nadal była przy stoliku Jack’a, a najlepsze jest to,
że siedziała i dobrze się bawiła w jego towarzystwie. To po prostu przechodzi
ludzkie pojęcie, miała go tylko obsłużyć a nie z nim flirtować do cholery! Zazdrość
moja droga. Dupa a nie zazdrość. Skarciłam swój wewnętrzny głos,
który odzywał się w nieodpowiednim momencie.
Wzięłam parę
oddechów na uspokojenie nerwów i wróciłam do pracy. Niech sobie ćwierkają,
przynajmniej zielonooki nie będzie zawracał mi głowy.
Zatraciłam się w
wir pracy na kilka godzin. Brit też wróciła na swój tor, zostawiając Jack’a w
spokoju. Zdziwiłam się trochę, że nie powiedziała mi o czym tak namiętnie
dyskutowali, ale szczerze powiedziawszy nie obchodziło mnie to. Przynajmniej
tak sobie wmawiałam. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ani razu nie
obdarzyłam go swym spojrzeniem, chociaż doskonale wiedziałam, że on nie stroni
od obserwowania każdego mojego ruchu.
Wróciłam za ladę i
zabrałam się za wycieranie szklanek, zostały mi jeszcze dwie godziny do wyjścia
a czymś muszę się zająć do tego czasu.
Gdy tak wycierałam,
zaczęłam rozmyślać o jutrzejszym dniu. Tak naprawdę nie miałam w ogóle
ochoty żegnać się z Am, nie żebym była jakimś bezdusznym człowiekiem, który nie
chce iść na pogrzeb własnej przyjaciółki. To w ogóle nie powinno mieć miejsca,
powinna żyć, była taka młoda i pełna życia. A od jutra będzie
pełna robaków. Dodał ponuro mój głos. Choć powinnam czuć smutek, w
rzeczywistości byłam wściekłą. Tak wściekła, że aż czułam jak w moich żyłach
krew buzowała niczym sztorm.
Nagle poczułam ból,
ale nie taki psychiczny czy coś, ale prawdziwy, fizyczny, konkretniej w prawej
dłoni. Spojrzałam na rękę, szklanka która trzymałam, a raczej jej kawałki
tkwiły w skórze. Musiałam ją rozgnieść pod wpływem złości. Bardzo krwawiłam,
powinnam szybko coś zrobić ale nie mogłam oderwać wzroku od spadających kropel
krwi.
Niespodziewanie
przed oczami zaczęły pojawiać mi się dziwne obrazy. Z początku czułam się
zdezorientowana, ponieważ wszystko było zamazane. Jednak gdy tylko zamrugałam
kilkakrotnie, obrazy stawały się wyraźniejsze. Widziałam przed sobą nurt rzeki,
i tonący w nim samochód. Jakiś mężczyzna zanurkował, długo nie wypływał. Byłam
pewna, że już po nim jednak wynurzył się, ale nie sam, była z nim kobieta.
Położył nieprzytomne ciało na brzegu niedaleko mnie. Cała twarz miała pokryta
krwią. Mężczyzna zaczął ją reanimować. Ale ona już nie żyła. Zrobiła mi się
strasznie smutno, wszystko jednak rozmyło mi się przed oczami, gdy mrugnęłam,
poczułam w ustach coś słonego. Łzy, to było moje łzy. Wszystko wydawało mi się
tak znajome, jakbym przeżyła coś podobnego. Choć wcale nie chciałam tego robić
moje ciało, a przynajmniej tak mi się wydawało ,że należy do mnie. Wyciągnęło
małą rączkę i zanurzyła we włosach martwej kobiety. Mężczyzna szlochał
nad ciałem zmarłej, w ogóle zapominając o mojej obecności, dopóki się nie
odezwałam.
-Mamusiu. – powiedziałam cichutkim głosikiem.
Sama już nie wiem kto był w większym szoku ja
czy mężczyzna. Ta martwa kobieta była moja matką? Jak to…
-Och mój aniele. Choć do taty.
Więc to byli moi rodzice. No jasne,
przypomniałam sobie, że bardzo nie dawno miałam podobne obrazy, tylko wtedy
byłam gdzie indziej.
Ojciec pocałował ostatni raz żonę i wyciągnął w
moją stronę ręce.
-Choć Aniołku.
Raptem wszystko
zniknęło. Ktoś szarpał moje ramie i uporczywie wołał moje imię. Zmarszczyłam
gniewnie brwi, zdałam sobie sprawę, że to Jack powtarza ciągle moje imię.
-Katrin..! – nadal nawoływał jakbym była głucha
-Przestań się drzeć..- skarciłam go
-Nic ci nie jest? –Zapytał zdziwiony.
- Nie. A co ma niby być?- zanim jednak
skończyłam odpowiadać poczułam pieczenie w prawej dłoni
Omal nie
zachłysnęłam się powietrzem, całą dłoń miałam we krwi. Nie zwracając na
gadaninę Jack’a poszłam do łazienki i zmyłam całą krew. Już miałam wytrzeć ją w
suchy ręcznik aby zabandażować rany, Jack już stał koło mnie trzymając
moją dłoń.
-Nie wycieraj, w rankach mogą być jeszcze
kawałki szkła. – powiedział przyglądając się ranie.-choć, trzeba je wyjąć.-
pociągnął mnie za sobą delikatnie ale stanowczo.- masz może pesetę?- zapytał
siadając ze mną na ławeczce w szatni.
-Co? –zapytałam. Byłam tak skupiona na jego
dotyku, że nie słyszałam co do mnie mówi.
-Pytałem czy masz pesetę?- powtórzył pytanie, a
w jego szmaragdowych oczach widziałam iskierki rozbawienia.
- A po jaką cholerę mam ją mieć przy sobie?-
zmarszczyłam brwi. Bardziej wkurzona na to, że tak bardzo podobał mi się jego
dotyk, niż samo jego głupie pytanie. Ale na kimś musiałam wyładować frustracje.
Pokiwał tylko głową rozbawiony.
-A twoja koleżanka?- nim jednak zdołałam
odpowiedzieć na jego pytanie, do pomieszczenia wpadła Brii
-Proszę- podała chłopakowi pesetę.
Spojrzałam na nią
zdziwiona. Nie dlatego że miała przy sobie pesetę, ale dlatego, że wiedziała
czego potrzebujemy. Zanim nas zostawiła spojrzała na mnie i mrugnęła do mnie i
już jej nie było. Sama już nie wiem co było dziwniejsze istnienie wampira z
wahaniami nastroju czy zachowanie koleżanki.
Z rozmyślania
wyrwało mnie przeszywający ból. Zaczynał się u prawej dłoni i doszedł do palców
w nodze. Jakbym złapała węgorza elektrycznego gołą ręką. Syknęłam z bólu,
próbowałam się wyrwać ale Jack przytrzymał mnie mocniej.
Spiorunował mnie
wzrokiem. Wyczytałam z nich, że nie mam się wiercić inaczej będzie bolało
jeszcze gorzej. Zacisnęłam więc zęby i się uspokoiłam. Widząc, że będę
spokojnie siedzieć wrócił do wyciągania szkiełek. Jego zaciśnięte w wąską
kreskę usta zdradzały, jak bardzo stara się nie sprawiać mi więcej bólu.
Zacisnęłam mocniej zęby i skupiłam myśli na czym innym.
-Gotowe- szepnęła
moja osobista pielęgniarka.
Spojrzałam na moją
zranioną rękę. Była profesjonalnie zabandażowana Spojrzałam na jego twarz.
Uniósł twarz i nasze oczy się spotkały, był tak blisko, że mogłam dojrzeć złote
plamki wokół źrenic.
- Ehm.. dzięki
siostro. – przerwałam niezręczną ciszę i wyszłam z szatni zanim zdążył coś
dodać.
Minęło dokładnie
godzina dwadzieścia minut i trzydzieści dwie sekundy odkąd widziałam ostatni
raz Jack’a wychodzącego pośpiesznie z kawiarni. Westchnęłam zrezygnowana. Sama
już nie wiem co się stało.
Słuchaj
Kat, mam pewną sprawę do załatwienia, to nie potrwa długo. Wrócę zanim
skończysz prace, pójdziemy wtedy do domu razem. Pamiętaj nie wychodź póki nie
wrócę rozumiesz? Pod żadnym pozorem nie masz wracać beze mnie, choćby nie wiem
co się stało.
I tak stoję ubrana
w płaszcz i czekam na niego. Jeszcze tylko dziesięć minut, jak się nie pojawi w
drzwiach wracam do domu. Choć bardzo się starałam po dwóch minutach puściły mi
nerwy i wyszłam szybko z kawiarni, wprost w zimne sidła Nowojorskiego wieczoru.
Na zewnątrz czekał
na mnie jak zawsze mój wilk, spojrzał na mnie karcącym wzrokiem. Machnęłam na
niego ręką.
-Och, daj spokój.
Przecież czekałam wystarczająco długo na niego- powiedziałam sfrustrowana.
Odwróciłam się na
pięcie i ruszyłam w stronę mieszkania. Mama nadzieje że jest puste. Po
chwili z wielkim ociąganiem dołączył do mnie Shadow. Dopiero teraz zaczynałam
się odprężać. Zwolniłam kroku, wzięłam duży wdech i wydech. Zmarszczyłam nos, w
powietrzu wyrazie czuć zapach zbliżającego się deszczu. Spojrzałam w niebo, w
tym samym momencie na mój policzek spadła pierwsza kropla deszczu, a po
niej następna i następna. Aż po chwili z nieba lunęła ściana deszczu.
Westchnęłam i
spojrzałam w dół na wilka. Gdyby nie to że sama jestem przemoknięta do samej
bielizny, roześmiałabym się na głos. Wyglądał przekomicznie, poczochrałam go po
mokrym łbie.
-Wybacz wilczku. –
Szepnęłam.
Na chodnikach
robiło się coraz luźniej, większość ludzi chowała się w domach albo stała pod
małymi daszkami czekając niecierpliwie na polepszenie pogody. Mogłabym wezwać
taksówkę, ale czułam potrzebę przespacerowania się w deszczu i przemyśleniu
kilku spraw.
Od mieszkania
dzieliła mnie tylko jedna przecznica, a od jakiegoś czasu czułam, że ktoś mnie
śledzi. Shadow dreptał przede mną, z jakiegoś powodu nie wyczuł intruza, a może
nic mi nie groziło. Wolałabym jednak tego nie sprawdzać. Wykorzystam fakt, iż osoba
za mną nie wie, że wiem o jago istnieniu.
Zwolniłam kroku.
Już miałam się odwrócić i zaatakować gdy nade mną przestało padać, co było
dziwne zaufawszy, że wokół mnie nadal lało. Co jest grane? zmarszczyłam brwi i
spojrzałam w górę. Parasol. Wielki, czarny parasol. Zerknęłam w bok i stanęłam
jak kłoda.
-Cam.- westchnęłam
-Do usług.- wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Ruszyłam przed
siebie, niestety jak na cień przystało podążył za mną. Włożyłam dłonie w mokre
kieszenie kurtki. Szłam bardzo szybko, ale nie dlatego, że było mi zimno. O
nie, wolałam bym już dalej moknąć niż dzielić przestrzeń z Cam'em.
Minęliśmy moją i
Amii ulubioną piekarnię, posiadają najlepsze muffiny i szarlotki w
mieście. Najwidoczniej byłam bardzo głodna , bo poczułam smak bananowo –
czekoladowej muffiny. Jakbym właśnie jedna ugryzła. Niestety wraz ze
smakiem przybyło wspomnienie z Amii, która wąchała zapach muffiny a
wraz z nim wciągnęła jagodę. Chciało mi się śmiać na to wspomnienie, jednak z
mojego gardła wydobył się żałosny szloch.
Odruchowo
przygarbiłam ramiona, spodziewając się pocieszającego gestu ze strony Cam'a. Na
szczęście nic takiego nie nastąpiło. Odetchnęłam z ulgą, w tej chwili nie
potrzebowałam żadnego pocieszania zwłaszcza z jego strony.
Cóż od domu
dzieliło mnie jakieś dwadzieścia kroków. Sądziłam, że w tej nieskazitelnej
ciszy dotrwamy do końca naszej drogi. Ale nie, wampirek postanowił to zepsuć.
- Posłuchaj Kat…- zaczął
- Nawet nie zaczynaj – przerwałam mu gwałtownie
- Och daj spokój kurczaczku, chciałem tylko
zapytać dlaczego wyszłaś wcześniej.- zapytał ignorując moje słowa. - Ok, niech
zgadnę. - Ciągnął dalej gdy nie opowiedziałam. - Albo lubisz moknąć, albo Jack
zrobił coś głupiego i dlatego postanowiła się ulotnić. Najwidoczniej źle interpretował moje milczenie
bo ciągną te idiotyczne domysły dalej.
- Czyli chodzi o Jack’a, tak jak myślałem.-
stwierdził zadowolony z siebie.
- Właśnie, że nie chodzi o niego. – skłamałam. - Miałam dzisiaj w planach przemoknięcie do suchej nitki. - mam nadzieje,
wychwycił mój sarkastyczny ton.
- Yhm.. Biorąc pod uwagę twój uparty charakter i
jego niewyparzony język. No cóż, tylko on mógłby być powodem twojego
wcześniejszego wyjścia.- powiedział przybliżając się do mnie. - A teraz choć
już, kurczaczku bo będziesz chora. I tak mi się oberwie, że pozwoliłem ci się
doprowadzić do takiego stanu.
Miałam już
powiedzieć że to wina Jack’a, bo obiecał idiota, że po mnie wróci ale zakręciło
mi się w nosie i kichnęłam. Wtedy bez żadnych dalszych dyskusji Cam złapał mnie
za rękę i pociągnął w stronę domu. Nie protestowałam, szczerze to nie
miałam już siły aby się z sprzeczać. Jak posłuszna owca pozwoliłam zaciągnąć
się do mieszkania. Dostrzegłam Schadow’a czekającego już na nas pod drzwiami.
- A w ogóle co ty tu robisz Cam? Zwiedzałeś
okolice, i tak po prostu na mnie wpadłeś, hm?- zapytałam ciekawa, chociaż
znałam odpowiedz to i tak chciałam to od niego usłyszeć.
- Można tak powiedzieć. Kręciłem się po okolicy,
ale gdy Jack napisał mi, że mam mieć na ciebie oko… dalej już sama sobie
dopowiedz, kurczaczku. – puścił do mnie oko.
- Cam, jedno mnie tylko zastanawia. – zapytała
nie zwalniając kroku.
- Tak kurczaczku? – spojrzał mnie zaciekawiony
- Powiedz mi proszę czy ja mam na twarzy
dziób? Albo cokolwiek kurzego? –uniosłam dłoń nie oczekując na jego opowiedz –
Nie! Więc do cholery nie nazywaj mnie kurczaczkiem!
Naglę zatrzymał
się. A, że to on właśnie trzymał nad nami parasolkę zostałam zmuszona
również się zatrzymać. Nie chciałam zmoknąć jeszcze bardziej. Już miałam mu
nawtykać, żeby ruszył swoje cztery litery, kiedy wybuchnął śmiechem. I do diabła
wyglądał przy tym strasznie seksownie. Oczywiście nie pokazałam tego po sobie.
Jeśli dowiedziałby się, że uważam go za atrakcyjnego, wtedy by się dopiero
puszył.
Gromiłam go
miażdżącym wzrokiem, tak długo aż przestał głupio się śmiać.
- Skończyłeś już?- Pokiwał głowa nie zdolny
odpowiedzieć.- Świetnie.- warknęłam.- A teraz się rusz bo jest mi już
naprawdę zimno.-na potwierdzenie moich słów zaczęłam się trząść.
- Wybacz – tonem jakim to powiedział, naprawdę było mu przykro.
Westchnęłam, nie
wiedząc co począć z tym natrętnym wampirem. Gdy w końcu
weszliśmy do budynku, trochę się rozluźniłam, Schadow pognał schodami do
mieszkania, ja jednak zdecydowałam na wygodę i ruszyłam do windy, po
drodze zauważyłam że nikogo nie ma w recepcji. Co było dziwne, bo o tej
porze zawsze ktoś był na miejscu. Szybko jednak o tym zapomniałam gdy znalazłam
się w windzie. Zrobiło mi się odrobinę cieplej, ale nadal trzęsłam się jak
osika na wietrze. Objęłam się ciaśniej rękoma i zaczęłam nimi pocierać.
- Ściągaj kurtkę.- Usłyszałam za sobą głos Cama,
zbita z tropu nie wiedząc o co mu chodzi. – No już .- ponaglił mnie bo nie
ruszyłam nawet palcem. Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam, ale będę
obwiniać o to mój mózg, który trochę zmarzł i może przez chwilę nie
funkcjonować normalnie.
-To tak się zabierasz za dziewczyny? Bbbbrawo
Cam, z pewnością po takim tekście wskakują ci do łóżka jak szalone. - Poczułam jego gorący oddech gdy się nade mną
nachylił i wyszeptał do ucha. Jak na ironie przeszedł mnie dreszcz, zanim
zdążyłam to powstrzymać.
- Uwierz mi kurczaczku, nadejdzie taki dzień w
którym będziesz błagać abym zdjął z ciebie ubranie.
Nie takiej
odpowiedzi się spodziewałam. Miałam już na języku kąśliwą uwagę, ale nie mam
już na niego siły. Lepiej będę się oszczędzać. Widziałam jednak kątem oka jak
się szczerzy, najwidoczniej źle zinterpretował moje milczenie. Idiota. Musze
jak najszybciej się od niego uwolnić, bo nie wytrzymam, A wtedy nie ręczę za
siebie. Wpatrywałam się więc w drzwi windy.
Po wiecznie
trwających minutach drzwi łaskawie się przed nami otworzyły. Poczułam jak Cam
obejmuje mnie ramieniem i lekko lecz stanowczo popycha do przodu.
Mój umysł chciał
się bronić przed jego dotykiem lecz, lecz moje ciało przejęło pełna kontrolę.
Na szczęście to wina tego, że jestem przemarznięta na kość. Szliśmy w
milczeniu, w holu było słychać tylko nasze przytłumione przez dywan kroki i
szczęk moich zębów.
Gdy minęliśmy łuk
ujrzałam przy drzwiach siedzącego wilka, biedak był również cały przemoczony.
Stanęliśmy przed
drzwiami, a ja nieszczęsna sierotka szukałam kluczy od mieszkania. Chciałam jak
najszybciej znaleźć się w cieplutkiej sypialni ale dłonie trzęsły mi się jak
staremu pijakowi, co nie ułatwiało mi zadania.
- Wiesz, to nie będzie konieczne. – Odezwał się
Cam po chwili usłyszałam otwierające się drzwi.
- Co do… - nie dane było mi dokończyć, bo mój
„opiekun” wepchnął mnie do mieszania, które tak a propos powinno być puste.
Trzy pary oczy
wpatrywały się w nas, z lekkim zdziwieniem lecz szybko to się zmieniło, gdy
spojrzeli na Cama ze złością. Serio Dziewczyna stała najbliżej mnie i
mogę przysiąc że w jej oczach ujrzałam małe błyski. Chłopak nie zwracając na
ich piorunujące spojrzenia odezwał się do rudej.
- Iw, nie stercz jak słup soli tylko zabierz ją
do łazienki i doprowadź do porządku.
- Cam, psia krew miałeś ja pilnować. –
powiedziała kręcąc głową
- Przecież pilnowałem, jest cała sama zobacz-
powiedział mijając nas.
- Jack cię zabije, wiesz o tym. – Ostrzegła go.
- Daruj sobie Iw. – w tym samym momencie
kichnęłam, a najgorsze było to że nie mogłam przestać. A do tego wokół mnie
zaczynały się unosić różne przedmioty.
- Przepraszam nie kontroluję tego.- patrzeli na
mnie przerażeni.
- Ooo bracie masz przerąbane- zaśmiał się
ponuro… Alex. Jak dobrze pamiętam.
- Wypchaj się sierścią- warknął na niego Cam.
Dosłownie warknął.
Ruda spojrzała na
mnie z troska w oczach i poprowadziła powoli do mojej sypialni. Zamknęła za mną
drzwi i skierowała prosto do łazienki.
-Daj kochana pomogę ci zdjąć część ubrań,
dobrze. – powiedziała pomagając je zdjąć.
Nie protestowała,
szczerze to nie miałam nawet na to siły. Gdy skończy ze mną zaczęła nalewać
wody do wanny, w jednej chwili łazienka pokryła się parą. W między czasie ja
szybko zrzuciłam bieliznę i szybko narzuciłam na siebie szlafrok. Nie to żebym
się wstydziła swojego ciała, wręcz przeciwnie, ale nie znałam tej dziewczyny
wystarczająco dobrze aby paradować przed nią nago.
Wanna została
napełniona do granic możliwości, mam nadzieję, że jak tylko do niej
wejdę to czy większość wody nie zaleje mi łazienki. Albo jeszcze gorzej, sąsiadów.
Z rozmyślania wyrwała mnie ruda.
- No dobrze, kąpiel gotowa. Możesz się
zrelaksować.- odezwała się wychodząc.- gdybyś czegoś potrzebowała zawołaj
mnie.- obdarzyła mnie tym swoim ciepłym uśmiechem. Za nim jednak wyszła, usłyszałam swój głos.
- Dlaczego?- szepnęłam
- Co dlaczego?- zapytała nie wiedząc naprawdę o
co pytam.
-Dlaczego to robicie? – powiedziałam już
głośniej - Dlaczego mi pomagacie? Dlaczego tak się zachowujecie?
-Och - westchnęła głośno. Gdy na mnie spojrzała w jej oczach dostrzegłam współczucie.-
Posłuchaj wszystko ci opowiem, wszyściutko obiecuję, ale najpierw weź kąpiel.
Póki woda gorąca. A gdy już skończysz zrobię nam gorące kakao i odpowiem na
twoje pytania. Umowa stoi?- czekała na moją reakcję, ja jednak nie wiedziałam
co na to odpowiedzieć, więc kiwnęłam tylko głowa. – Świetnie. W takim razie
miłego relaksu. – po tych słowach ruda czupryna zniknęła za drzwiami.
Minęło sporo czasu
a ja nadal znajdowałam się w wannie. Nie myślałam o niczym, po prostu gapiłam
się w sufit jakby był zaczarowany. Czułam się już lepiej, do tego ta błoga
cisza i pustak w głowie. Bo powiedzmy sobie szczerze, takie nie myślenie o
niczym jest zajebiste. Podejrzewam że nie każdy tak potrafi. Co jak co
ale mieć chordę nieznajomych w salonie, w dodatku zobaczyć martwą przyjaciółkę,
ba mało tego trzymać ją w ramionach plus oczywiście posiadanie nadprzyrodzonych
mocy które przez pół życia starałam się stłumić. Każdy przecież tak ma, i w cale
o tym nie myślę.
- Kogo ja chcę
oszukać- powiedziałam na głos. – chrzanić to.
Zanurzyłam się po
czubek głowy, inaczej głowa mi wybuchnie od natłoku myśli. Teraz mam się
relaksować. Jednak siły wyższe miały inne plan...
Rozdział X zakończony, po bardzo bardzo ale to bardzo długim czasie. Wybaczcie, ale nie miałam weny i czasu <zła> mam nadzieje, że ktoś tu zaglądnie. A ja postaram się nadrobić u was zaległości. Trzymajcie się cieplutko. Pozdrawiam, buziaki.
Długo kazałaś na siebie czekać oj długo.
OdpowiedzUsuńAle warto było.
Rozdział przeczytałam jednym tchem i chociaz za wiele się w nim nie przydarzyło to jednak jestem pozytywnie nastawiona. Nie na nadrobiłam jeszcze zaległości ale pomógł mi on poznać bliżej moich ulubionych bohaterów. Naprawdę dziewczyno pokochałam Twój styl i fantazje. Jestem ciekawa co sie jeszcze wydarzy.
pozdrawiam mocno i życzę weny.
ps. w wolnej chwili zapraszam na moje nowe opowiadanie.
www.autorska-strefa.blogspot.com
Dzięki Ci o dobra duszyczko za komentarz :* A już myślałam,że zostałam całkiem zapomniana, trochę zagląda tu gości ale nikt nie zostawia po sobie śladu :( Z przyjemnością do ciebie zaglądnę moja droga :) W kolejnym rozdziale będzie się więcej działo, wiem, że to trochę się ciągnie, 10 rozdział a tu nuda, ale chcę was wprowadzić w ten świat małymi krokami. Sądziłam, że w ten sposób zachęcę was bardziej do czytania, ale chyba dało to odwrotny skutek :/. No ale fajnie że postanowiłaś mnie odwiedzić, jestem naprawdę wdzięczna. Chciałam już zrezygnować z pisania, ale dzięki tobie "iskierko" rozpaliłaś we mnie nadzieję. Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńHej, hej :* Już przybywam z komentarzem ^^ Rzeczywiście długo Cię nie było :c
OdpowiedzUsuńW sumie to też zdziwiło mnie to, że Kat chce wrócić do pracy po śmierci przyjaciółki. Ale! Może faktycznie lepiej będzie przebywać wśród ludzi, a nie tylko w domu, między jeszcze obcymi, a na dodatek w miejscu gdzie zamordowano jej znajomą.
Jack jest świetny <3 W tym rozdziale po prostu go ubóstwiam <3
Poza tym bawią mnie te dopowiastki Kat XD Dupa, a nie... no padłam XD
No widzę, że obaj wampiry to takie chodzące zajebistości i obaj nasyceni przekonaniem ,,jestem macho, wszystkie moje" XD Te wampiry takie niedobre :D Ale sposób ich wypowiedzi, naprawdę jest taki... no... specyficzny :D
W zasadzie, im dalej wchodziłam w rozdział, to rzeczywiście coraz bardziej zastanawiałam się, dlaczego tak robią, po co to robią, jaki mają cel i dobrze, że się to wyjaśni ^^
Czekam :* Pozdrawiam cieplutko ^^
Dziękuję za komentarz, wiele dla mnie znaczy :)
UsuńMogę zapewnić, że z każdym nowym rozdziałem będzie się coraz więcej wyjaśniało :)
Pozdrawiam :*
Blog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Białko :>
Dziękuję :)
UsuńDopiero co trafiłam na tę historię i zapowiada się dość ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości, ale w końcu są ferie (czyt. mnóstwo czasu na czytanie).
Spodziewaj się mnie tu niedługo. :)
Weny, czasu i zdrowia Ci życzę, bo to najważniejsze, a potem wszystko pójdzie jak z płatka. :D
Trzymaj się,
Enelayne
Bardzo mi miło, że Ci się podoba. Och i zazdroszczę Ci wolnego czasu, przydało by mi się również odrobina :)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz :*
Witaj! Jejku, nawet nie wiem od czego zacząć. Zachęcona długością dodawanych wpisów zaczełam nadrabiać zaległości. Trochę to trwało -aczkolwiek z czystym sumieniem stwierdzić mogę, że było warto. Ogromny plusik ode mnie. Wielbię bohaterów, a Katrin jest po prostu zabójcza. Poza tym tak lekko piszesz, przyjemnie się czyta. ^^ Czekam na następną notkę i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za te miłe słowa :) Jestem w trakcie tworzenia 11 rozdziału więc jak czas pozwoli niedługo się pojawi.
UsuńHej twój blog bardzo mi się podoba po prostu słów mi brakuje :P
OdpowiedzUsuńJest genialny czekam z niecierpliwością na kolejne posty:D a także życzę weny.
ps zapraszam na swój blog
http://paktzyciaizywiolow.blogspot.com/
Dziękuje za komentarz, to wile dla mnie znaczy po takich komentarzach, mam jeszcze większą motywacje :) Jak tylko czas pozwoli to na pewno cię odwiedzę
UsuńNo, no , no.. rozdział naprawdę mi się spodobał! Chociaż to pierwszy rozdział jaki przeczytałam na Twoim blogu ( tak, mam bardzo dziwny zwyczaj, kiedy trafiam na nowy blog zawsze czytam najnowszy rozdział, dopiero później wcześniejsze XD) no, ale skoro ten był taki dobry i widać,ze lubisz pisać i ci to wychodzi więc zabieram się za początek..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam http://po-drugiej-stronie-luustraa.blogspot.com/
Najważniejsze że ci się podoba i chcesz czytać dalej, a gdzie się zaczyna to już nie istotne. Bo sama tak robię :D. Tu masz racje kocha pisać, mam tyle pomysłów co do moich bohaterów że aż sama się gubię jak pisze kolejne rozdziały :D he
UsuńDziękuje za komentarz :)
Jak tylko czas pozwoli to do ciebie zaglądnę :)
No hej!
OdpowiedzUsuńWreszcie przybywam z komentarzem. Może on być nieco chaotyczny za co przepraszam. Na sam początek strzelę se elaborat na temat taki, że coraz więcej blogerów opuszcza blogosferę. Nawet ci piszący całkiem dobre opowiadania nagle stwierdza,że już nie będzie pisać albo musi dokonać zmian w opowiadaniu i pisze od początku. Tak tylko mówię, nie żeby coś. Teraz co do rozdziału.
Kiedy dowiedziałam się jak należy poprawnie zapisywać dialogi (całe życie zapisywałam je źle) zaczęłam zwracać na to uwagę. Radziłabym poprawić zapis dialogów bo jest delikatnie błędny, a kwestie jakie mówią nasi bohaterowie zaczynać od tego... No, jak to się tam... Akapitów, już wiem. Tak. Jeśli chodzi o zapis dialogów wpisz po prostu w wyszukiwarkę ,,jak zapisywać dialogi" i wyskoczy ci ze pindziesiont stron. Osobiście polecam, bo wreszcie to ogarnęłam. No... To chyba tyle na ten temat. To teraz na serio.
Co mogę powiedzieć o rozdziale? Przyjemnie się ogólnie czytało, chociaż miałam wrażenie, że nie za wiele się tu dzieje. Anyway... Kiedy kolejny?! Widzę też że masz kilku nowych czytelników, z czego się cieszę, bo blog nie jest taki... opuszczony. Nie opuściłaś nas, prawda? :( Jack to wampir, z tego co pamiętam? Bo pamięć mam niezbyt dobrą. Relacje Jacka z naszą protagonistką są dla mnie delikatnie niezrozumiałe. Niby on do niej podlatuje, ząbki szczerzy, podlizuje się, czułe słówka i fokle (a kwiaty i czekoladki gdzie, drogi panie?) a jednak mam wrażenie, że dzieciak nie wie czego chce. Katrin go odtrąca, bo jest ciut zaborczy (kuuurczaczku, kup jej prezent, no! Nie bądź taki) a jednak coś między nimi jest. Albo będzie. Katrin wciąż przeżywa śmierć przyjaciółki (a co na to jej rodzice, w sensie jej przyjaciółki, a nie Katrin. Też przeżywają wielką stratę. Nie wiem, ja na miejscu bohaterki wpadłabym do rodziny z kondolencjami, czy cuś) ale postanawia się zająć pracą, co jak widzę niewiele pomaga. Smuteg taki wielki. Co bym tu mogła dodać? Zapomniałam że pojawiło się też kilku nowych bohaterów, powinnaś nie wiem jakos ich rozwinąć, żeby nie stanowili tylko tła opowiadania, ale też brali czynny udział w akcji, a nie stali smutno i się tylko przygladali z boku. O na przykład ta ruda, widać że sukowata taka. A gdyby tak Ona i Katrin, nie wiem rozpoczął się między nimi konflikt? Czy ja wiem milosny jakiś? A może trójkącik, albo jakiś toksyczny związek? Tfu! Wypadałoby już kończyć, chociaż i tak za bardzo to ja się nie rozpisałam. Nie każ nam znowu czekać tyle na kolejne rozdziały. Chciałabym wiedzieć jak ta historia dalej się potoczy :) Jeśli coś dodasz poinformuj mnie na blogu :)
Pozdrawiam i życzę weny!
Alice Spencer
Jejciu dziękuje kochana za ten MEGA komentarz. Już myślałam, że nie mam żadnych czytelników a tu proszę jest was gromadka i dziękuje wam z całego serduszka. Dzięki waszym "kopniakom" jestem już plisko ukończenia 11 rozdziału.
UsuńCo do Jacka, to uczucia do Kat są mieszane. Wie że nie ma prawa się w niej zakochać, wiedzą również jego towarzysze, Katrin jest bardzo ważną osobą w ich świecie, dlatego też tak głupio się zachowuje. Katrin również coś do niego czuje ale odrzuca od siebie te uczucie.
Własnie myślę jak tu wklepać jakiś wątek miłosny, oczywiście odrzuciłam Cama bo to brat Jacka, a sporo osób już przerabiało takie trójkąciki. Więc dalej będę główkować.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam i z pewnością powiadomię cię o nowym rozdziale.
Hej, hej!
OdpowiedzUsuńMam pytanie.
Kiedy. nowy rozdział? Stęskniłam się za twoją historią i bohaterami ;)
Jak czas pozwoli to pojawi się w ten Piątek :) Najpóźniej w sobotę.
UsuńZakochałam się w długości twoich rozdziałów. Przeczytałam całośc dośc szybko. Opowiadanie mocno wciąga, a żeby mnie do czegoś przekonac trzeba miec talent, więc gratulacje. Mam nadzieję, że rozdział kolejny się niedługo pojawi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło się czyta takie komentarze.
UsuńJak tylko znajdę czas to wpadnę do ciebie, przeczytałam prolog i bardzo mnie zaciekawił ale nie miałam czasu aby zajrzeć do rozdziałów, postaram się zrobić to jak najszybciej.
A kolejny rozdział planuję wstawić dzisiaj ale nie wiem jak będzie z czasem, ostatnio mam go bardzo mało ;/